Jesteśmy ludźmi wielkiej wiary w to, że łamiąc głupie zakazy
i pozostaniem pod kloszem opatrzności i żadne nieszczęście nas nie dosięgnie. Zazwyczaj tak jest, ale czasami …. ALE czasami
zdarza się bardzo rzadko, więc należy to olać i tyle! Bez takiego podejścia
pewnie nigdy nie pojechalibyśmy wynajętym autem (jak wyżej – bez ubezpieczonego
podwozia) na Balos. A czymże jest to Balos? Ha! No cóż… W sieci jest bardzo
wiele różnych, niepełnych informacji, które podpierając się fotkami, nie tłumaczą
sedna sprawy. Dlatego, oprócz umieszczenia pięknych obrazów, postaram się wzbogacić także
i Waszą wiedzę. Zaczynamy!
Na północno zachodnim wybrzeżu krety utworzyła się niegdyś laguna,
która obecnie nazywa się Balos. Jej powstanie spowodowało, że cześć lądu „schowała”
się pod wodą, natomiast jego wyższe partie, które pozostały na powierzchni, stworzyły
przylądek Tigani, który pięknie prezentuje się na zdjęciach laguny Balos,
najczęściej w jej centralnym punkcie. Jak na foto.
Nazwę Balos nadano także Parkowi Naturalnemu, który znajduje
się na ternie całego półwyspu, i za wjazd do którego, należy uiścić opłatę w
wysokości 1 EURO/os. Idąc dalej, w
opisach pojawia się też wyspa Gramvousa, która w IXX wieku, podczas greckiej
wojny o niepodległość, była zajęta przez piratów, a obecnie stanowi atrakcje
turystyczną. Jest położna na północ od Balos, ale się z nią bezpośrednio nie
łączy. By do niej dopłynąć potrzebna jest jakaś łódka.
Gramvousa - wyspa po prawej stronie zdjęcia - no nie doleziecie, nie ma szans.
Oficjalnie dojazd na Balos nie jest zalecany. Nieoficjalnie można
tam dojechać swoim samochodem, jakimś
terenowym lub wypożyczonym … oczywiście jest to kwestia kunsztu kierowcy, bo
droga jest raczej ubita, kamienista, bywa kręta, bardzo wąska i nachylona pod większymi,
niż standardowe kąty jakich się spodziewamy, ALE generalnie jest przejezdna. Z Hotelu
Balos Beach do parkingu „przy” Balos jedzenie się z 1-1,5h, a jest to raptem
8km. Jednak spacerów raczej nie polecam, bo pod górkę to trocheeeeee daleko.

Na drodze zdarzają się … kozy … ALE któż by się spodziewał,
że w tak pięknych okolicznościach przyrody pojawią się takie SĘPIARY – NIESTRACHULCE?
Żeby było zabawnie potrafią sobie tak wypoczywać ...
I nawet nie raczą się przestraszyć samochodu – co z tego, że
z naprzeciwka ktoś jedzie, a my stoimy pod sporą „górkę” – drogie panie
zachowują się jak krowy w Indiach i dopiero, gdy się wyjdzie z auta i zacznie
do nich podchodzić uciekają w podskokach jak leśne łanie.
Gdy po długiej tułaczce (możecie ją sobie urozmaicić fotografowaniem
J) dotrzecie na parking,
a tym samym na szczyt – jakby, bo ma się takie wrażenie – nie spodziewajcie
się, że już teraz będzie kolorowo. Czapki z głów, bo zwiać je może wiatr, i w
drogę, za innymi ludźmi. Auta popilnuje dzielna koza Dżali.
Mijane po drodze znaki nie kłamią – 45 min do laguny, to
uczciwa informacja. Można zmienić buty z japonek na coś bardziej trzymającego
się stopy, co jednocześnie pozwoli na swobodne poruszanie się do skałach,
krzewikach itp. Po raz kolejny … mijana przyroda nie pozostawia wiele do
życzenia …
Dla leniwych – oto zbawienie – DONKEY TAXI – ta… spotkaliśmy
konika, który niby miał tu robić za „wozidupę” leniwych turystów …
Nie wiem ile kosztowała przejażdżka, ale litości! to nie
jest tak daleko, a te biedne zwierzęta … Szkoda gadać!
Gdy już przejdziecie przez szczyt, a wiatr nic wam nie
porwie i wybierzecie dobrą porę dnia, widok będzie taki ….
Żeby nie było, że jakieś wklejone, albo mocny retusz ...
Na plaży nie ma żadnej infrastruktury turystycznej. Nic tam raczej
nie zjecie i nie kupicie – no chyba, że przypłyniecie tutaj statkiem razem z
całą setką innych turystów. Nie spodziewajcie się też toalet … NATURA 100%
Zalecam po prostu napawanie się pięknem, ciszą i spokojem …
Taaa… a wracając do kóz … bywa też tak, że znudzeni ich
poszukiwaniem, wypatrywaniem itp.
w końcu los Wam zacznie sprzyjać i koza sama Was odwiedzi, gdy „obczai”, że macie coś interesującego do jedzenia. Skusiła się na Bake Rolsy – naiwna! I z szaleństwem w oczach zaczęła chcieć coraz więcej i więcej, aż w końcu mnie uchlała w rękę …

Plecak też chciała zjeść ... I ostatecznie … zjadła nawet skórkę od banana. Koniec, końców –mimo wszystko - było zabawnie J
Gdy, już wszystkie „światła zaczynały gasnąć”, a ludzie zostawili nas praktycznie samych na plaży postanowiliśmy pożegnać kozy i Balos. I tak idąc ostro w górę podziwialiśmy zachód słońca nad jedną z najpiękniejszych europejskich lagun …
w końcu los Wam zacznie sprzyjać i koza sama Was odwiedzi, gdy „obczai”, że macie coś interesującego do jedzenia. Skusiła się na Bake Rolsy – naiwna! I z szaleństwem w oczach zaczęła chcieć coraz więcej i więcej, aż w końcu mnie uchlała w rękę …

Plecak też chciała zjeść ... I ostatecznie … zjadła nawet skórkę od banana. Koniec, końców –mimo wszystko - było zabawnie J
Gdy, już wszystkie „światła zaczynały gasnąć”, a ludzie zostawili nas praktycznie samych na plaży postanowiliśmy pożegnać kozy i Balos. I tak idąc ostro w górę podziwialiśmy zachód słońca nad jedną z najpiękniejszych europejskich lagun …
Tak oto nasi
bohaterowie docierają w końcu do swego, wynajmowanego auta, pilnowanego przez
dzielną kozę Dżali, by udać się w pół mroku krętą i niebezpieczną ścieżką na
kolejne przygody.