Hotel Spa Rusałka, Okuninka, Polska

Polski Hotel = Polski Standard, walka o dobre imię cz.I


Wydawałoby się, że płacąc uczciwą cenę (czyli bez zniżek, promocji, bonów itp.) za hotel Spa mający *** możemy spodziewać się pewnego standard, dobrej obsługi, jakości i profesjonalizmu … tak być powinno, jednak rzeczywistość okazuje się być czasem trochę mniej bajkowa zwłaszcza, gdy mówimy 
o hotelu z polskimi korzeniami.


Nasze spotkanie ze Spa w Okunince wynikło całkiem przypadkowo. Nie było wielkich planów, prócz takiego, że chcieliśmy spędzić miło weekend nad wodą. Ponieważ Okuninka była dla nas miejscem znanym tylko z opowieści i nie mając sprawdzonej miejscówki, po prostu wybraliśmy hotel spełniający nasze oczekiwania, licząc na odrobinę luksusu. Jadąc z nadzieją na to, że zostaniemy  dobrze obsłużeni, zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się 
w stronę recepcji. Była niedziela. Nie usunięte jeszcze ozdoby przy wejściu sugerowały, 
że mamy do czynienia z hotelem na dzień po weselu (swoją drogą co mnie to obchodzi, było minęło). Pomyślałam - świetna okazja by sprawdzić gotowość hotelu do działania. I tak się zaczęło …

Czekając na kogoś z recepcji (była pusta po naszym przybyciu, ok.  godz. 14, czyli o czasie 
w którym nasza rezerwacja się rozpoczęła) przejrzałam kartkę (nie folder) z oferowanymi zabiegami stwierdzając, że chętnie skorzystałabym z masażu. Jednak po oczekiwaniu na recepcjonistkę i po informacji, że „pokoje są jeszcze nie gotowe, bo mieliśmy wesele i trzeba będzie poczekać 20 minut”, całkowicie zrezygnowałam z wcześniejszego planu zostawienia jakiejkolwiek dodatkowej gotówki. Niestety to nie był koniec naszych „przygód”.

Dwadzieścia minut to dużo. W hotelu nie mogliśmy czekać, bo restauracja była zamknięta, 
a wszystko inne nie posprzątane. Pozwolono nam przechować bagaże, za recepcją, w takim miejscu, że każdy mógłby je sobie swobodnie „odebrać”, na szczęście nie zginęły.  
W oczekiwaniu na pokój, udaliśmy się do pobliskiego sklepu po coś do picia, ponieważ na zewnątrz było dość gorąco (udało nam się trafić na pogodę, 19 czerwiec był bardzo ciepłym dniem). Napoje były na tyle interesujące, że „czytanie etykiet” zajęło nam ok. 30 minut 
i z czystym sumieniem złożonej ofiary ruszyliśmy w łowy po pokój. Niestety, po raz kolejny, musieliśmy się zmagać jeszcze z brakiem wiedzy na temat obsługi klientów zamawiających przez booking (zawsze zastanawiam się po co niektóre hotele się tam zgłaszają, skoro pracownicy nie mają pojęcia co to jest!) na szczęście z odsieczą przybyła młodsza recepcjonistka, która dość sprawnie załatwiła formalności.

Dostaliśmy pokój 206 albo 106 nie pamiętam dokładnie, jednak to w sumie bez znaczenia. 
Na korytarzu spostrzegliśmy „gadżety” sprzątaczki, więc byliśmy pewni, że nasz pokój jest już gotowy. Jakie wielkie zdziwienie pojawiło się na naszych twarzach, gdy się okazało, że pokój by w takim stanie w jakim zostawił, go nasz poprzednik. Nie zostało nam nic innego jak siąść 
i płakać … tak by się chyba przydało, ale że mamy trochę więcej niż 3 latka musieliśmy 
z powrotem „lecieć” na recepcję, by wymieli nam pokój. Starsza pani przepraszając „zjebała” przy nas sprzątaczkę (bardzo „miło” się poczuliśmy), że pomyliła pokoje i nie sprzątnęła tego przeznaczonego dla nas. W sumie co za różnica, każdy był gotowy – każdy był taki sam. Wystarczyło by Pani z recepcji zapytała pokojówki, które pokoje są już posprzątane. Tak - pani sprzątająca zapewne też „miło” się poczuła. Koniec końców dostaliśmy kartę do innego pokoju, a sprzątaczka z wielkim poczuciem winy nas jeszcze przepraszała. Było to trochę nie na miejscu ponieważ klient nie powinien być świadkiem tego typu prozaicznych problemów komunikacyjnych.  

Wydawałoby się, że to już koniec … heh … tak lekko nie było. W pokoju zamiast jednego dużego łóżka dla 2 osób zastaliśmy dwa małe … i jak się okazało hotel nie mógł spełnić naszych oczekiwań, bo łóżek małżeńskich podobno nie miał. Bardzo poirytowani pogodziliśmy się z losem i faktem, że za 220 zł w Okunince nie można mieć cudów i trzeba się godzić na to co jest.

Pokój był w porządku, trochę poniszczony mimo, że nowy. Balkon z wielkimi przesuwanymi drzwiami (będący największym plusem pokoju) niestety wychodził na boczną uliczkę, którą rzesze turystów chodziły do wody, a budowlańcy mieli jakieś rusztowania. Jak dla mnie mało funkcjonalny. Nie posiadał lodówki, klimatyzacji, ani przyborów do kąpieli. Na szczęście pościel była świeża, a ręczniki czyste. Poza tym nie było nic więcej godnego opisania.

Sam budynek nie powalił nas na kolana, ani swoim lekko komunistycznym wyglądem ani kolorem elewacji. Jednak całość prezentowała się najlepiej na tle okolicznych lokali i ośrodków. Na terenie hotelu znajduje się płatny parking, dwa tarasy, restauracja 
i spa (z którego nie korzystaliśmy z powodu ogólnego zniechęcenia). Ciepły czerwcowy weekend z weselem w tle spowodował, że nie wielu gości go odwiedziło w tamtym czasie. Sądząc po rejestracjach samochodów, obecni tam ludzie stanowili małą rzesze „po weselnych” niedobitków.

Hotel od strony uliczki prowadzącej nad wodę











Zdecydowaniem największym plusem i zaletą hotelu jest jego lokalizacja przy samy jeziorze białym. Jaki to ma wpływ na pobyt? A no zasadniczy dla tych, którzy stołują się w restauracji. Jej duże okna, zaczynające się mniej więcej od kolan, są skierowane w stronę wody, dzięki czemu każdy zachód słońca możemy podziwiać siedząc w wygodnej kanapie na hotelowym tarasie. Podobnie jest rano, gdy słońce zaczyna budzić do życia faunę i florę przyjeziorną, my możemy spokojnie obserwować ten proces popijając poranną kawę.



Taras i restauracja z widokiem na jezioro






Nie mogłam sobie jednak odpuścić i musiałam opisać kolejną wpadkę hotelu, niestety związaną z restauracją. Nie ryzykowaliśmy tam obiadu „po weselnego”, na szczęście, ponieważ chcąc zjeść smaczny deser przy zachodzie słońca dostaliśmy puchar lodowy (jedyna co był nam w stanie zaproponować kelner) z resztek po weselnych (lody zdecydowanie przesiąkły „zapachami” lodówki) za 16 zł/pucharek. Fajnie nie? Jeśli chodzi o śniadanie to było raczej standardowe, bez ciekawych dodatków. Zatem zero zaskoczenia. Może to i lepiej :)

Po weselne lody o zachodzie słońca





Podsumowując walka o dobre imię Polskich hoteli jest naprawdę ciężka zwłaszcza, gdy zawodnicy mający potencjał, w tym przypadku świetną lokalizację, po prostu źle nim zarządzają. Nie wiem czy jest to kwestia braku kontroli „z zaskoczenia”, czy po prostu braku świadomości, że prawdziwy hotel tworzą dobrzy pracownicy, którzy są oddani swej pracy, a ich uśmiech i życzliwość są w stanie „załatać” wszelkie niedociągnięcia i braki – SERIO!

PS. Ponieważ mam sumienie i nie chciałam być tak strasznie okrutna dla tego miejsca sprawdziłam opinie w necie … ale czytając je (http://www.booking.com/hotel/pl/spa-rusaaka.html?aid=364672;label=gog235jc-index-XX-XX-XX-unspec-pl-com;sid=7da261ab31a038de99aa48ba4d8f4693;dcid=1;dist=0;type=total;selected_currency=PLN#hash-blockdisplay4) doszłam do wniosku, że nie tylko ja mam wrażenie, iż największym atutem hotelu jest jego położenie. Niestety nawet ono nie może wszystkiego nadrobić … dla mnie to za mało żeby tam wrócić.

Więcej info o hotelu tutaj http://www.booking.com/hotel/pl/spa-rusaaka.pl.html

M.