Trapani – Polska elegancja i Włoska kultura

Przyloty i odloty Polskich „pielgrzymów” w kierunki Sycylii skupiają się między innymi w Trapani, niewielkim mieście na północno-wschodnim wybrzeżu, gdzie trafiła i nasza dwójka. Przywitani tłumem przy okienku Maggiore i około 35 stopniowym upałem przed lotniskiem, po małej komplikacji na parkingu, ruszyliśmy w stronę miasta. Po znalezieniu naszego B&B (swoją drogą było bardzo godne polecenia - B&B Drepanum http://www.drepanum-bb.it/ - z super śniadaniem, świeżo parzoną kawą i przepysznymi włoskimi croissantami, a wszystko to w cenie noclegu) ruszyliśmy w wyprawę … po wodę. Z względu na dzień w jakim trafiliśmy na wyspę wszystko było zamknięte. Niedziela to tam dzień wolny od pracy. Spragnieni, w pełnym amoku zatoczyliśmy się do pierwszego lepszego przy plażowego baru i zamówiliśmy  zestaw standardowy - 2xpizza & 2xcold beer. Nie licząc na rewelacje w sumie zjedliśmy danie o milion razy lepsze niż polskie wersje tego włoskiego specjału. Zauroczeni i najedzeni przestaliśmy gwiazdorzyć i spokojnie spędziliśmy resztę dnia. 

Trapani dało nam jedno bardzo miłe wspomnienie, bo pomimo tłumów udało nam się znaleźć promenadę, gdzie miejscowi jedli kupioną w pobliskiej piekarni pizze i popijali włoskie wino, przy ciepłym świetle latarni i w blasku księżyca. Jednym słowem full romantic.





Z Włoch pochodzi firma Ferrero, producent Nutelli, którą włosi smarują nawet pizze, stąd we włoskich sklepikach pełno było takich wielkich słojów z Nutellą, aż żal d**e ściśka, że sobie takiej nie mogliśmy jednej zabrać na wycieczkę do Polski. Dlaczego? Bo ważyły swoje 5kg, a biedne podróżniki nie mają kasy na taki nadbagaż :D







We Włoszech do piekarni idzie się po ... pizze i taką świeżą niesie się, jak wieczorny świeżo upieczony chleb, do domu by nakarmić rodzinę.




Promentada Romantico.





Jedno z dań w Trapani i kawa - ogółem najgorsze i o dziwo najdroższe całego pn-wsch wybrzeża. Typowo pod turystów.






Jednak 2 wydarzenia całkowicie zmieniły nasz obraz ludzi tej ziemi i naszych rodaków. Po zwiedzaniu północno wschodniego wybrzeża – od Marsali po Palermo – wróciliśmy pełni świetnych wrażeń do Trapani na ostatnie „pożegnanie”. I tu pozwólcie ze zapłacze po raz ostatni. Byliśmy świadkami zaiste niecodziennych wydarzeń. 

Kawiarnia, samo południe, wszystkie stoliki zajęte. Każdy coś je lub pije. Nagle, obok nas siadają 2 pary z Polski, ok. 45-55 lat, święcie przekonani, że nikt nie słyszy skąd są, opowiadają podniosłym głosem, radośnie, tak by każdy mógł posłuchać co jedli i robili przez ostatnie dnie. Nagle jedna z „elegantek” wyciąga ze swej torebki … przypominam, że w kawiarni full ludzi, głowa przy głowie … wyciąga antyperspirant w kulce i smaruje z pełnym wdziękiem swe owłosione pachy. Skąd wiem, że owłosione … bo siedziałam obok. Tak! To samo sobie pomyślałam: Polska elegancja jest wszędzie i nie da się jej nie zauważyć, a co dopiero przejść obojętnie obok ;)

Druga, (Jeśli jeszcze czytacie to znaczy, że jesteście bardziej odporni niż ja) bardzo miła i zarazem pozwalająca się nam cieszyć z powrotu do domu, sytuacja miała miejsce na samoobsługowej stacji benzynowej, na której "bardzo kulturalny" Włoch prowadzący porysowany jak diabli jednoślad ojebał nas na 2 stówy. Nie będę się rozwodzić nad tym, że udawał greka po swym czynie oraz, że zatankował z naszego opłaconego dystrybutora podkradając się o tyłu z prędkością strusia pędziwiatra, bo to raczej nie ma sensu, ponieważ mimo tego, że ostatecznie straciliśmy kasę zyskaliśmy jakże bezcenna lekcję włoskiej "łaciny" i doświadczyliśmy gamy niecodziennych uczuć. Tak więc kultura przede wszystkim. Dzień zakończyliśmy w samochodzie i w blasku księżyca – spokojnie to nie ze względu na poniesione stary materialne :)

Podsumowując, nawet tak idealne narody mają wśród swych przedstawicieli wyjątkowe jednostki, czasem nawet tak bardzo wyjątkowe, że ich postępowania nie jesteśmy w stanie pojąć, a co dopiero zrozumieć. Co do Trapani to polecam, ale tylko na jedną noc :P Generalnie drogo i tłoczno - nic jednak dziwnego, bo żerują na turystach z lotniska, którzy w większości zawsze przy odlocie lub przylocie zahaczają o miasto, a Ci mniej ambitni nawet nie wychylają nosa poza granice miasta.

Madi