Fuertaventura + Grudzień - Mózg oszalał

Wydawać by się mogło, że tak oczywisty fakt jak to, że na dwóch półkulach ziemskich występują na przemian zima i lato, oraz fakt, że w miejscach położnych coraz bliżej równika jest po prostu ciepło, nikogo nie dziwi. Tą tajemną wiedzę posiedliśmy już w podstawówce, ale ... czy ktoś z was się nad tym kiedykolwiek jakoś dłużej zatrzymał, zastanowił? 

Mnie samej taka refleksja się nie zdarzyła. Ok. Doskonale rozumiem tą zależność, ale co z tego kiedy za oknem grudzień i temperatura sprawia, że ukochane adidasy poszły w odstawkę? No właśnie, co z tego ... do refleksji skłania nas coś namacalnego, jak na przykład fakt pakowania walizki na wylot w miejsce położne bliżej "strefy HOT". Nasza intuicja zaczyna wówczas mieć dziwne przeczucie, że zwariowaliśmy, bo "przecież zima", a człowiek pakuje stój kąpielowy, szorty i lekkie ubrania. "Co się dzieje?" - myśli głowa, a ręce bezwładnie pakują japonki. Z drugiej strony oczytany mózg, reagując na bodźce i analizując fakty, proponuje nam stroje wiosenne i letnie, co sprawia, że mamy totalny mętlik w głowie i na koniec stwierdzamy "co tam najwyżej przechodzę cały wyjazd w dresie, bo przecież dres spoko jest!". I tak właśnie zaczęło się dziać ze mną.

Zbieramy się na lot wcześnie, bo jak się mieszka coraz bardziej "prawie na końcu Europy" to nie ma wyboru. Jest grudzień, iluminacje świąteczne są wszędzie, my po 5-tej na lotnisku, a wylot o 8:00! ale ... wszystko przez ten koniec Europy! Tak czy inaczej 5h w powietrznym pociągu i dres w opcji góra-dół, bezrękawnik, czapka, szalik, rękawice polarne, stają się niepotrzebne. Wychodzimy z "hangaru" i doznaję szoku! Mózg szaleje i nie wie co się stało - na zewnątrz +20 parę stopni, promienie słoneczne docierają do mojej skóry przez warstwy ubrania i nie pozostaje mi nic innego jak tylko ... się uśmiechnąć :) CZAD! Uczucie co najmniej nie zapomniane, bo pamiętajmy, że różnica pogodowa (w tym roku zima jest stosunkowo lekka, więc temperaturowo ok. 20 paru stopni) jest spora.






"A co to za miejsce?" - myślę w końcu - Wyspy kanaryjskie, Fuertaventura, Buenos Dias! Ważne fakty, by nie wyjść na durnia:
  • jedna z 7 wysp archipelagu Makaronezji,
  • obecnie należąca do Hiszpanii - ewidentnie wiedzieli co robili podbijając te tereny w XIV wieku - domyślam się, że kapitan Jean de Bethencourt przekonał Króla do ufundowania wyprawy takimi argumentami: Podbijmy wyspy, bo jak skończymy wynajmować je Niemcom po wojnie to się zrobi kurorty i będzie dobry biznes!", 
  • kurortowo - kozia wyspa - kóz na wyspie jest lekko więcej niż mieszkańców, a jak ktoś nie pasie kóz to co? "robi" w kurorcie, 
  • wyspa i wszystkie jej góry, pagórki, wzgórza są pochodzenia wulkanicznego (autentycznie ludzie potrafią tego nie wiedzieć!).

Co warto, a co nie ... to zależy jaki macie budżet i czy wolicie odpoczywać czy szaleć? Jakby jednak nie patrzeć to:
  • będąc w grudniu można spokojnie założyć, że morze będzie takie jak Bałtyk w lecie i będzie można się przy nim opalić zamiast smażyć się nad basenem w hotelu, a co więcej spokojnie będzie można się zamoczyć i przy dużym słońcu popływać, 
  • wybór hotelu trzeba dobrze przemyśleć, bo nie wszędzie będzie spokój. Jak się okazało samoloty latają na wyspę 1 w tygodniu i uwierzcie mi, że są pełne, a hotele też nie świecą pustkami i co więcej, mimo wszystko pojawiają się na pokładach dzieci, zwłaszcza te malutkie, co płaczą w samolocie,
  • warto zobaczyć wyspę, bo jest na prawdę piękna,
  • pozostałe atrakcje związane ze sportem - w zależności od waszego budżetu i preferencji - dla urozmaicenia warto poznać.
Po kilku dniach w hotelu, nie chcąc zapędzić się błędne koło - pasza time/plaża/pasza time/spacer/pasza time ... warto wybrać się na wspomnianą wycieczkę i zobaczyć inne oblicza wyspy, oprócz tego jakie mamy przed hotelem. My trafiliśmy do miejscowości Tarajalejo, z czarną plażą, co było świadomym wyborem, ze względu na hotel, więc postanowiliśmy zobaczyć jasne plaże. W pakiecie Itaki była wprawdzie wycieczka objazdowa po wyspie, za 50 EUR/os, jednak ze względu na brak swobody na takich "imprezach" wybraliśmy opcje z samodzielnym wynajmem samochodu i podróżą na podstawie hotelowej mapki, która okazała się bardzo dokładna i spokojnie poprowadziła nas wszędzie, gdzie chcieliśmy. Auto wynajęte w hotelu kosztowało ok.50 EUR/os, benzyna 20 EUR (przejechaliśmy na niej wokół całej wyspy), na obiad podjechaliśmy po drodze, do hotelu. Tak więc w tym przypadku swoboda i niezależność nie wiązała się wcale z większymi kosztami, a pozwoliła zaoszczędzić czas i zwiedzić to co chcieliśmy :)


Start: Droga w kierunku Coralejo ... 




 Tak zwane "Witacze" w kanaryjskiej odsłonie













Jakieś 10 kilometrów od lotniska, za strefą przemysłową zaczyna się  strefa "luksusowa". Dlaczego? Oczywiście nie chodzi tutaj o symbol globalizacji, lecz o ilość zieleni na tak suchym i nie żyznym gruncie. Miejscowość Castillo Caleta de Fuste zdaje się być istną mekką golfistów. Wokół pustynia, a tam same pola golfowe, spa i ekskluzywne hotele. Czy się im to opłaca? Tak! Dlaczego? Bardzo prosta odpowiedź -  gdzie w Europie można grać w golfa przez cały rok na prawdziwej trawie ... - No właśnie.




Widok na Puerto de Rosario i jakże fajną ścieżkę rowerową i chodnik dla pieszych - da się?






W roli głównej lekko brudna szyba :( i pierwszy postój, gdy tylko zobaczyliśmy morze ...







Później nas po prostu zatkało ... okazało się, że świat jest piękniejszy niż to co możemy sobie wyobrazić ... 











 




Podobno piasek nawiany jest tutaj pochodzi z Maroka ... tak czy inaczej jest po prostu biały ... a wiatr rozwiewa go wszędzie ...





Dalej było tylko lepiej ... tak chyba wygląda raj ... mi ten widok zdecydowanie zaparł dech w piersiach ... 








Dla przypomnienia zdjęcia nie zostały zrobione podczas wakacji letnich tylko dokładnie 11 grudnia 2014 ... 

Później dotarliśmy do Corralejo i ruszyliśmy drogą prowadzącą środkiem wyspy, przez bardziej górzyste tereny, w stronę danej stolicy Betancurii


Wulkan ... 


Villaverde - jak sama nazwa świadczy miejscowość była bardzo "zielona", ciekawe kto za to płaci ... 











A później zaczęliśmy wjeżdżać coraz wyżej, bo ...




 chcieliśmy wstąpić tu na kawę ...



do Mirrador Morro Velosa 




Był grudzień więc pogoda nie była aż tak fantastyczna ...




 Później jechaliśmy już tylko w górach, gdzie widoki były zacne ...



A ... minęliśmy Betancurie licząc na jakieś fajne zabudowania, drzewka, cokolwiek? ... to się okazało, że całe 'halo' się wokół kościoła zawiesiło ... tak, że nie polecam tej atrakcji ... I mogę Wam powiedzieć tylko, że jako starodawna stolica wyspy wybudowana specjalnie w górach, by była bezpieczna, nie robi wrażenia żadnej twierdzy, ani grodu ani woski ... więc nie wiem o co chodzi ... 













Po drodze spotkaliśmy rowerzystów (szacun!) i małe "potworki", które zdawały się nie być zaskoczone wizytą ...




  




Na koniec skoczyliśmy zobaczyć jeszcze wybrzeże z zachodniej części wyspy w miejscowości Ajuy (hiszp. A-huj) ...




















Po obiedzie pojechaliśmy na słynną plaże Sotovento, zaraz po pełnym przypływie, ale była zdecydowanie słaba i uważam, że lepiej jest ją zobaczyć w południe, w "pół - przypływie". W lecie jest pewnie ładniejsza, ale teraz ... po wydmach w Corralejo - bez szaU.


Generalnie to tak jakby morze zalało plaże i zachowywało się jak rzeka ... 





A najgorsze było to ... bo musieliśmy przejść po pisaku przez który dosłownie przed chwilą  płynęło morze ... i czułam się jakbym szła po bagnie ... nie widząc na co zaraz stanę ... okropne uczucie. NO MORE!





I Morro Jable ... 



... gdzie z hotelu na plażę jest dość daleko, i na plażę też nie można wszędzie wejść, a dodatkowo wokół pełno tandetnych sklepików i barów ... dla mnie dramat.





Podsumowując - Fuertaventura w grudniu to super pomysł (zwłaszcza jak się wychaczy ofertę na najlepszy hotel na wyspie z pół darmo, o czym przeczytacie w kolejnym poście) na doładowanie akumulatorów słońcem i pozytywną energią, a także na uwierzenie, że zima nie zawsze musi być zimna!!!

~M.