Krakowski rynek ... czyli coś dla oczu albo podniebienia ....

Krakowski rynek ... omijamy z daleka, za dużo tam ludzi, zgiełku i niepotrzebnego szumu, który sprawia na nasz wzrok pozostaje tylko na poziomie naszej głowy. 



Idziemy na Kazimierz, a ponieważ pora już kolacyjna i okazuje się, że możliwości jest wiele, to zaczynamy wybierać. Tak właśnie jest chyba najlepiej. Przez szybę wiele widać, a wychylając nos za drzwi wiele też czuć. Tak więc zaczynamy "polowanie". Szkoda, że nie tylko my o tej porze byliśmy głodni. 
Według niektórych nie ma w tym nic szczególnego i można wejść wszędzie, ja jednak mam inne zdanie. Lokale są różne, jedne przyciągają moje oko fajnym designem, inne koją kubki smakowe, inne łamią wszelkie zasady estetyczne, a jeszcze inne zabijają myślą, że po wyjściu wszystko co mamy na sobie przesiąknie mieszaniną oparów wszelkich potraw. Tak więc wybór jest ciężki.

Wiele lokali, ze względu na porę, jest mocno obłożonych. Zaczynamy od Miodowej i dzięki skrótowi wchodzimy na Szeroką. Tam moje oko przyciąga fajny design w MIODOVEJ, gdzie jest sporo gości, więc miejsce trafia na listę "do odwiedzenia". Mijamy SZARĄ, z pysznym, acz ciężkim czarnym makaronem (czarne Tagliolini z krewetkami w sosie śmietanowym oprószone sezamemarnym), i idziemy Ciemną, w stronę Józefa. Swoją drogą same ulicę brzmią zabawnie - "szliśmy miodową, by wejść w ciemną i józefa". Przechodzimy obok PESTO, gdzie serwują pyszny domowy makaron, mijamy Nowy Świat, zapiekanki, Bożego Ciała i niestety nic do mnie "nie mówi". Wszędzie dużo ludzi i tak jakoś nie zachęcająco. Próbujemy w jakiejś włoskiej, ale "zapachy" sugerują, że raczej nie ma tam pieca opalanego drzewem, więc wychodzimy. Plątając się po całej okolicy, mijamy też jakieś restauracje z polskim jedzeniem, ale jakoś nas nie przekonują dzisiaj.

W końcu, trochę zmęczeni, wracamy na Józefa i idziemy w stronę powrotną. Wtem, pojawia się na horyzoncie CREDO, 
które już wcześniej ominęliśmy, bo wnętrze nas odrzuciło swoją surowością i mocno różowymi sofami. Na ulicy zaczepia nas Pani, z tego oto lokalu, mówiąc do nas po angielsku - proszę o polski - okazuje, się, że nie ma, a Pani jest Ukrainką. Ok, coś tam nam proponuje, niezbyt zachęcająco, ale i tak tam szliśmy, wiec w sumie przemawia do mnie chyba szczerością, która z niej bije. Ok, wchodzimy. I tu szok. Wnętrze, jak wspomniałam surowe i te kanapy... wita nas przemiła i bardzo charyzmatyczna pani. Prawdziwa kelnerka, taka jaka powinna być. Podobnie jak poprzednio spotkana pani i ta nie jest Polką. Jednak sposób w jaki nalała nam wodę, pogratulowała dobrych wyborów (ale nie tak sztucznie wszystkich, tylko wybranych) i po prostu była obecna, ale nie przeszkadzająca, zawsze wtedy, gdy jej potrzebowaliśmy, sprawił, że czuliśmy się o milion razy bardziej wyjątkowo niż np. w Bristolu. Dlaczego o tym wspominam? Akurat tam miałam okazję jeść podobne danie i nie tylko pomylono moje zamówienie, ale jeszcze chciano mi wcisnąć na siłę inna rybę. Wracając do przyjemnych rzeczy. Kolacja w CREDO - łosoś z migdałową skorupką, sosem szafranowym i bazyliowym ryżem oraz creme caramel trafiają do pierwszej trójki najlepszych dań EVER. Smaki ciężko opisać słowami - pani zapytała nas czy nam smakowało - poezja smaku i harmonii, jak dla mnie, na prawdę warto przeżyć coś takiego. Dodatkowo mogę z czystym sercem polecić też tagiatelle z salami, brownie oraz herbatę różaną z wanilią. Omijane miejsce okazało się ostoją smaku i "podniebnej" rozkoszy.

Kolejnego dnia udaliśmy się do wspomnianej wcześniej MIODOVEJ, która jest na prawdę fantastycznie urządzona. Obsługa była bardzo miła i sympatyczna, ale jak to uznaliśmy, spotkaliśmy tylko "jadłopodawcę", nie prawdziwego kelnera, jak miało to miejsce w CREDO. Po tym jak siedliśmy zaczęły się schody. Zamówione dania - ciężko mi o tym mówić - pierożki pieczone z grasicą i sałatka z łososiem, były delikatnie mówiąc nie dobre. Nie będę tutaj wchodzić w szczegóły, bo np. sałatka była podana na płaskim talerzu!. Całość okazała się fajnym miejscem z niesmaczną kuchnią. Niestety tym razem "najadły" się tylko moje oczy.

Podsumowując, warto próbować nowych miejsc, jednak nie zawsze kierujmy się wzrokiem czy zapachem, warto włączyć trochę instynktu, a jeśli, go nie macie poniżej namiary na opisane lokale.

Smacznego!

M.

SZARA - Szeroka 39, Kraków - http://www.szarakazimierz.pl
PESTO - Kupa 15, Kraków - http://www.pestoristorante.pl
CREDO - Wąska 2, Kraków - https://www.facebook.com/credorestauracja
MIODOVA - Szeroka 3, Kraków - http://miodova.pl