Wyszłam tylko po mleko do kawy - Jacobs, czy sama marka już buduje produkt?

Buszując w poszukiwaniu MLEKA (zaznaczę, że mówimy o osiedlowej żabie - sklepie małym i raczej dość nieskomplikowanym, gdzie ciężko coś przeoczyć) wpadłam na lodówkę w produktami mlecznymi. Mleko było, ale i nie tylko ono. Niestety człowiek jest tylko człowiekiem i kusi go wszystko, zwłaszcza jak się pracuje w branży FMCG. Mój wzrok przykuły produkty JACOBS.


Duży i bijący po oczach brand kawy i dopisek Cappuccino i Latte zrobiły swoje. Mój mózg prawidłowo odebrał sugestię - Pyszna, mrożona kawa na wyciągnięcie ręki, a ponieważ właśnie przyszłam do sklepu po mleko do kawy, to nie było innego wyjścia jak kupić lepszą wersje :) Nie ukrywam, że skusiła mnie piękna fioletowa krowa i logotyp pysznego likieru, z informacją o 0,0% alkoholu, plus do tego promocja. BIORĘ!


ALE, ALE ... Już byłam z tym przy kasie i nagle coś mnie tknęło, by spojrzeć na skład. Jakże wielkie zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, gdy się okazało, że będę pić preparat kawowy?! Czyli wodę z ekstraktem z kawy. Aha - to dziękuje.



Dlaczego wiec na etykiecie Latte i Cappuccino? A i tutaj marketing odrobił zadanie na "szustkeł", bo zabieg na etykiecie pt. JACOBS bla bla bla TYP Latte / Cappuccino itp. to bardzo piękne posunięcie, a laik nie zauważy różnicy. Szach - mat. I co z tego, że 100% Arabia i 100% Alpenmilch? Co więcej produkt to typowy "test" market, bo ma tylko polski sticker, a nie dedykowane opakowanie. Co z 2 strony może być na plus w kwestii smaku.



Mądrym odradzam, odważnym polecam. Reszta zrobi jak uważa. Ja natomiast baczne obserwuje rynek i chłyty martetingowe!

Kawę - napój - nie wiem - znajdziecie w Żabcę, cena promocyjna 5,99 PLN.

Miłego,
M.